„Stworzył ich jako mężczyznę i kobietę”. Już u samego początku stworzenia Bóg ukrył tajemnicę miłości. Dwoje staje się jednym ciałem, aby przekazać życie i w ten sposób uczestniczyć w akcie stwórczym.
Nikt z nas nie jest wyłączony z kręgu życia bo nawet jeśli sam go komuś w sposób fizyczny nie przekazuje, to jemu samemu musiało ono zostać przekazane. Dzięki naszym rodzicom Bóg tchnie w każdego z nas oddech życia i swoje błogosławieństwo. Każdy z nas jest przez Niego chciany. My zaś wezwani jesteśmy do tego, aby to życie pielęgnować tak w sobie, jak i w innych.
Ciekawe jest to, że scena pytania o małżeństwo z dzisiejszej Ewangelii łączy się nierozerwalnie z obrazem Jezusa błogosławiącego dzieci. Tak jak Bóg, w momencie stworzenia, pobłogosławił swoje dzieło, gdyż „widział, że wszystko, co uczynił, było bardzo dobre” (Rdz 1, 31), tak Jezus, patrząc na dzieci, błogosławił je swoją boską mocą. Tajemnica małżeństwa i rodziny jest bowiem całkowicie przeniknięta Bożym błogosławieństwem. Przez nie On sam jest obecny w tych, którzy drogą małżeńską idą przez życie.
Prawdziwe życie istnieje tylko tam, gdzie obecne jest Boże błogosławieństwo. Kiedy się je utraci, rzeczywistość zaczyna być człowiekowi nieprzyjazna. Bóg w swojej dobroci pragnie błogosławić wszystkiemu, co stworzył. Choć bardzo często modlimy się o Boże błogosławieństwo, to go nam nigdy nie brakuje. Od nas zależy jednak, czy będziemy skorzy, aby z niego skorzystać i z nim współpracować w codzienności.
o. Daniel Stabryła, benedy